niedziela, 2 listopada 2014

MARATON


Maraton

Słowo to jest niczym mantra dla biegaczy, a w sumie nie tylko dla nich. Dystans ten budzi szacunek i jest celem dla coraz większej rzeszy ludzi. Widoczne to jest szczególnie w ostatnich latach w naszym kraju. Ma to swoje plusy i minusy, ale nie o tym mam zamiar dzisiaj pisać.
                Wpis ten ma być rodzajem podsumowania moich doświadczeń z tym dystansem. Może też, przynajmniej w jakimś stopniu stanie się wskazówką dla  osób, które planują zmierzyć się z 42,195 km.


Początek

                Rok 2006. Siedzimy z kumplami w akademiku i pijemy herbatę, mocną herbatę bo jakoś tak  działa na nas pobudzająco. W trakcie rozmowy, pojawia się hasło MARATON. Słowo klucz. Od dłuższego czasu marzyłem, żeby pokonać ten dystans.  W zasadzie przez całą szkołę podstawową, potem gimnazjum i liceum biegałem i to z pewnymi osiągnięciami. Trenowałem także piłkę nożną, więc czułem się dość dobrze kondycyjnie, aby spróbować. Gdy pojawiła się ta propozycja nie wahałem się ani przez chwilę. Razem ze mną zadeklarowało się  kilku innych chłopaków. Słowo się rzekło. W poniedziałek dokonałem opłaty startowej, to było jeszcze wtedy, gdy miejsca nie kończyły się tak szybko, bo i startujących było dużo mniej. Tamtą edycję ukończyło bodajże 2211 osób. Do startu pozostały 2 tygodnie… mało czasu, ale wiecie jak to jest. Co? Ja nie dam rady?


7 Poznań Maraton

 Kwestia stroju, butów były to dla nas elementy drugoplanowe. Udało nam się zrobić kilka wspólnych treningów - to wszystko. Przemo nie zdążył nawet kupić butów i pobiegł w halówkach. A w dniu samej imprezy prawie nie zdążyliśmy na start i przebieraliśmy się w tramwaju. Mimo tych wszystkich komplikacji udało nam się przebiec. Mój pierwszy maraton pokonałem w czasie 4.04.44. Oczywiście łatwo nie było, a i teraz z perspektywy czasu wydaje mi się to dość nieodpowiedzialne. Mimo wszystko nie złapałem żadnej kontuzji, tylko czas dochodzenia do siebie wyniósł ok. 2 tygodni, czyli dość długo. Sam bieg wspominam pozytywnie. Popełniłem jednak sporo błędów. Na jednym punkcie żywieniowym objadłem się bananami i przeszkadzały mi przez następne 10 km. Pojawiła się też tzw. ściana  między 30 a 35 km.  To był jeszcze ten czas kiedy trasa maratonu obejmowała 2 pętle. Mój kryzys przyszedł na ulicy warszawskiej. Była to najdłuższa prosta i już na początku gdy wbiegłem tam ze świadomością, że już raz pokonywalem ten nieciekawy odcinek to po prosto, no rączki mi opadły. Wizja odległości do pokonania połączona ze skurczami, które się już pojawiły odebrały mi zupełnie motywację. Zaczęła się walka. Trochę rozciągania potem kilka kroków. I tak coraz bliżej mety. Na 39 km wróciła energia, przecież to już tylko 3 km czyli prawie nic. Na metę wbiegałem z podniesioną głową. A euforia okazała się tak wielka, że  pozwoliłem sobie nawet na mały finisz.  Taki pod publiczkę, wiecie jak to jest :) To był mój pierwszy raz i jak się okazało nie ostatni. 

10 Poznań Maraton

Mimo, iż minęło sporo czasu, to lekcja z poprzedniego startu została przerobiona. Dałem sobie 3 miesiące na przygotowanie. Nie było jeszcze wtedy tylu stron internetowych z gotowymi planami treningowymi, bazowałem więc na własnym schemacie i wiedzy ogólnodostępnej. Plan zakładał wykonanie przynajmniej 3 treningów tygodniowo, do tego dochodziła  jeszcze gra w piłkę nożną. Oprócz tego postanowiłem wykonać kilka dłuższych biegów na dystansie zbliżonym do maratonu. Ostatni tydzień to miała być regeneracja i tylko małe przebieżki. Pobiłem rekord i ukończyłem maraton z czasem 3.36.26. Udało mi się również przebiec cały dystans, co było dla mnie równie ważne. Znowu jednak pojawiły się błędy. Odpuściłem sobie kilka punktów żywieniowych, chcąc zaoszczędzić trochę czasu, ale ta nonszalancja dała o sobie znać później. Gdy pojawiło się ogromne pragnienie, a na kolejną wodę mogłem liczyć dopiero po 4 km.  Ważna lekcja. Regularne uzupełnianie płynów na maratonie to podstawa. Trzeba pić nawet, gdy nie czuje się pragnienia. Organizm czasem daje sygnały o niedoborach kiedy już jest za późno.


13 Poznań Maraton

 Mamy rok 2012 i bieganie staje się bardzo popularne. Złamana zostaje magiczna granica, i w biegu bierze udział 5466 osób. Dwa razy więcej, niż to miało miejsce podczas mojego pierwszego startu. Bywa i tak… Jestem przygotowany najlepiej jak do tej pory. Korzystam z własnego schematu, wplatam jednak treningi z gotowych planów. Wzrasta intensywność i objętość biegów. Niestety udaje mi się zrealizować założenia zaledwie w 50/60 %. Poprawiam również taktykę na trasie. Nie rezygnuje z żadnego punktu żywieniowego i nie szarżuje na samym początku. Pokonuje dystans w czasie 3.33.23. Mimo poprawienia rekordu czuje niedosyt. Znowu pojawia się ściana i mimo lepszego czasu pojawiły się odcinki, które pokonywałem w marszu. Wówczas zapada decyzja o kolejnym starcie, już w następnym roku. 


14 Poznań Maraton

 Teraz to już nie przelewki. Trening zaczynam w zasadzie zaraz po zakończeniu poprzedniego startu. Chcę utrzymać to wszystko co udało mi się wypracować. Wplatam do planu więcej ćwiczeń ogólnorozwojowych. Zakładam też więcej startów w zawodach. Dorzucam pokonanie półmaratonu i biegów na dystansach między 5 a 10 km. Korzystam teraz w pełni z gotowego treningu, który znalazłem na stronie bieganie.pl poniżej zamieszczam link. http://bieganie.pl/?cat=19&id=1282&show=1. Pracuje też więcej nad techniką biegu. Dorzuciłem też domowy izotonic: miód, cytryna, sól i woda, dzięki czemu dużo szybciej regeneruje się po bieganiu. Piłem go zarówno przed, po, jak i często też w trakcie treningu. Plan realizuje w ok. 70%, ale moje wyniki są na tyle dobre, że pojawiają się marzenia o 2 z przodu. Tydzień przed startem wprowadzam również dietę węglowodanową i zwiększam ilość płynów. Staram się też, żeby tym razem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Efekt. Maraton pokonuje z czasem 3.16.33 z dość dużym zapasem sił. Rekord pobity, ale znowu pozostaje niedosyt. Na mecie czułem się bardzo dobrze, jednak nie udało mi się pobiec szybciej. Nie miałem też większych bólów mięśniowych. Nie uniknąłem i tym razem błędów. Zapomniałem plastra na sutki i na mecie zobaczyłem zakrwawioną koszulkę. Nie pozostaje nic innego jak spróbować w kolejnym roku.

Rok 2014


Jest to dla mnie czas bardzo intensywny. Między innymi udaje mi się przebiec po raz pierwszy maraton w górach. Dodatkowo przygotowuje się do gry terenowej. Tak więc trening w tym roku był wielopłaszczyznowy. Oczywiście w moim kalendarzu nie mogło zabraknąć 15 Poznań Maratonu. Nie będę jednak wyprzedzał. Niedługo pojawi się relacja z Biegów Górskich w Szczawnicy w których wystartowałem w maratonie w Wielkiej Prehybie i oczywiście relacja z Poznania:)  




2 komentarze:

  1. Podaj proporcje do tego swojego izotonika, chętnie spróbuję;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1,5 l wody, pół cytryny, łyżka miodu i szczypta soli. Najlepiej przygotować to dzień wcześniej. Tylko to był dobry sposób na tamten czas. Duży szybciej i łatwiej jest kupić sobie izotonic w proszku do rozcieńczenia.

    OdpowiedzUsuń